17 kwietnia 2013

206. Motywacja do DZIAŁANIA!

Do motywacyjnego postu siadam już rok. Bo właśnie tyle niedługo będzie miał mój blog. Nie wiem czy jest to post, którego (po szumnym nazwaniu "motywacyjnym") się spodziewaliście, ale postanowiłam go opublikować, bo wydaje mi się, że wyszło tu kilka ważnych dla mnie kwestii, o których jeszcze nie pisałam.

Ja nie mam problemu z motywacją, raczej wiem dlaczego robię to, co robię i to pomaga trzymać mi się pewnych zasad. Niekiedy jednak sama mam gorsze dni, ale wtedy myślę sobie, że jeden dzień nie niszczy tego, co robię w każdy inny i już w kolejny ranek (lub nawet w przeddzień wieczorem) planuję co zrobić, by dzień był dobry. Niekiedy potrzebujemy odpoczynku dłuższego niż kilka dni. Ważne, inne obowiązki mogą odwodzić naszą uwagę od ćwiczeń, czy planowania posiłków. Warto jednak mieć w głowie cały czas cel, który na wstępie drogi czy odchudzania, czy po prostu chęci prowadzenia zdrowszego stylu życia każdy powinien obrać. Celem nie powinna być wyłącznie czyjaś sylwetka z tumblr czy innego serwisu motywacyjnego. To musi być coś więcej, wygląd jako priorytet wydaje mi się być powodem małej wagi, że tak się wyrażę :)



Ja motywuję się kolejnymi umiejętnościami, które jeszcze niedawno sprawiały mi problem, a dzisiaj nie są dla mnie żadnym niemal wyzwaniem. (o swoich niesylwetkowych celach pisałam TU :))
Dla Ciebie motywacją może być kolejny przebiegnięty kilometr bez zadyszki. Albo 3 męskie pompki. Albo jedna! To nie ważne, ważne, że dzisiaj zrobisz więcej, niż byłaś w stanie wykonać jeszcze kilka dni temu.

Nie poddawaj się, nawet jak nie widzisz efektów z dnia na dzień.
Czy z dnia na dzień pojawiały się kolejne dodatkowe kilogramy na Twoim ciele? Nie! No właśnie, dlatego też nie będą znikać z dnia na dzień- niestety i nie pomogą Ci w tym żadne magiczne tabletki, plastry czy inne cuda.
Czy posiana dziś rzeżucha już jutro jest wyrośnięta wystarczająco, by nadawać się do zjedzenia? Nie ;)
Dlatego Ty również możesz nie widzieć efektów z dnia na dzień, ale każdy kolejny dzień jednak przybliża Cię do celu. Jeżeli codziennie jesz śmieci, a raz w tygodniu pilnujesz jadłospisu by był zdrowy i "czysty" to raczej nie spodziewaj się dobrych efektów. Jeżeli codziennie jesz czysto i zdrowo, ale raz w tygodniu zdarzy Ci się jakaś wpadka- to nie spodziewaj się, że nagle przytyjesz 10kg. Tylko nie oceniaj całego swojego tygodniowego wysiłku jednym małym potknięciem. To nie ono świadczy o całym tygodniu. Nie bądź dla siebie zbyt surowa. Pomyśl, że zły humor, który towarzyszy jednorazowej wpadce źle działa na Ciebie w dniu następnym. NIGDY nie pozwalaj sobie na myśli typu "e, zjadłam jedno ciastko (czy nawet kg) to dzień stracony, więc do końca dnia jem co popadnie". To nie pozwala Ci uczyć się na swoim błędzie. Raczej siądź i zastanów się czy była to zwykła zachcianka (która może być wynikiem ogólnie źle skomponowanego jadłospisu), a może zajadałaś stres? Bo jeżeli zajadasz stres, kłótnię, gorszy dzień to jest to poważniejszy problem. Należy go rozwiązać na innej płaszczyźnie niż na odmawianiu sobie jedzenia następnego dnia, czy karze. Nie jestem zwolennikiem kar, czy jutrzejszych głodówek dlatego, że w danym dniu "popłyniesz". To nie uczy Cię niczego. Prowadzenie dzienniczka na początku pozwala na weryfikację nawyków, eliminację błędów i unikanie właśnie takich sytuacji, kiedy stres zawładnie Twoim apetytem. Może to być uciążliwe, ale często okazuje się, że taki dzienniczek był czymś, co najlepsze dla siebie zrobiłaś :) Wysiłek zawsze popłaca, jeżeli tylko robisz coś, czego na prawdę chcesz i wiesz jakie będziesz mieć z tego korzyści. Staraj się jak tylko możesz, bo moim zdaniem tylko ciężka praca da Ci zadowalający efekt.

Co składa się na ZDROWE ŻYCIE:
REGULARNE ĆWICZENIA --> motywują do ZDROWEGO ODŻYWIANIA SIĘ --> dzięki temu wzrasta nasze poczucie własnej wartości, samoocena, czyli MYŚLIMY POZYTYWNIE --> dzięki tym wszystkim składowym CZUJEMY SIĘ LEPIEJ --> czyli mamy motywację do REGULARNYCH ĆWICZEŃ...

Dodatkowo nie tak dawno w komentarzach pod TYM postem o rozkładzie BTW (białko, tłuszcze, węglowodany) wyszedł mi dość logiczny wniosek, który przytoczę:

"...20kg, czy 2kg to nie ważne ;) Obcinając z zapotrzebowania aż 700kcal już na początku rzucasz sobie kłody pod nogi po 1. Kopiesz metabolizm, on zwalnia, spowalnia zużywanie energii, przez co treningi są mniej efektywne. Po 2. Dodatkowo zjadane kalorie są magazynowane, bo organizm boi się dalszych cięć i głodówki.
(...)
Powiedz sama, co zrobisz jak waga się zatrzyma, znów obetniesz? :) To znów pogłębi problem z metabolizmem i koło się zamyka.

Wolniejszy metabolizm = trudniejsze chudnięcie = magazynowanie kalorii = stop na wadze lub jej wzrost = Twoje zniechęcenie i albo powrót do niezdrowych nawyków lub znów cięcie kalorii = jeszcze wolniejszy metabolizm i koło się zamyka ;)

Jak wygląda ten mechanizm w lepszym wyborze?

Szybszy metabolizm = łatwiejsze chudnięcie = utrata kalorii = spadek na wadze (chociaż to zły wyznacznik) MNIEJ CM!, lepszy wygląd = Twoje zadowolenie i dalsza motywacja = chęć do ćwiczeń! = chęć do zdrowego jedzenia = SZYBSZY METABOLIZM czyli koło się zamyka ;) ale tutaj w pozytywnym znaczeniu :)"

To nie staje się łatwiejsze- Ty jesteś coraz lepsza!

Kilka rad dla początkujących:
- Określ cel, który będzie Twoim motywatorem sam w sobie (Napisz go na kartce, włóż do szuflady, z której codziennie wyciągasz czystą bieliznę- jeżeli wstydzisz się powiesić go na lodówce. Albo najlepiej napisz dwie kartki i daj jedną na lodówkę a drugą do szuflady :))
- KONIECZNIE zrób sobie zdjęcia całej sylwetki w bieliźnie lub stroju kąpielowym- z przodu, z boku i od tyłu- łącznie ze stopami. Jeżeli nie radzisz sobie sama z samowyzwalaczem poproś kogoś Ci bliskiego. Dzięki temu będziesz mieć jasny obraz zachodzących zmian. Żaden centymetr lub tym bardziej waga nie jest aż takim miarodajnym narzędziem (i poprawiaczem humoru ;)) jak dwa zestawione ze sobą zdjęcia :)
- Pisz kilka dni DOKŁADNIE co piłaś i zjadłaś (nawet jak była to skórka po kanapce Twojego dziecka) a ponadto czy byłaś wtedy głodna oraz czy w danym dniu miały miejsce jakieś stresujące sytuacje (bądź czekały Cię następnego dnia)
- Zrób przegląd szafek w domu i WYWAL wszystko, co jest Twoje i jest niezdrowe (Szkoda Ci pieniędzy wydanych na śmieci? A zdrowia Ci nie szkoda?)
- Na każdych kolejnych zakupach dokładnie czytaj skład produktów- szczególnie znanych marek- jeżeli znajdziesz tam syropy glukozowo- fruktozowe lub inne, mleka w proszku, dziwne nazwy, których nie potrafisz przeczytać- odłóż ten śmieć z powrotem na półkę- często okazuje się (np. w przypadku maślanki, czy kefiru) że tańsze jest lepsze!
- Pamiętaj, że to nie tłuszcz jest Twoim wrogiem, a cukier!  (kilka słów o tym TUTAJ)
- Nie szukaj magicznej daty, która w tylko Tobie znany sposób miałaby Ci ułatwić zmiany :) Zacznij już dzisiaj, nawet jak cały dzień nie był najlepszy, to kolację możesz zjeść zdrową! Dla siebie i własnej satysfakcji :) Idź i zrób dzisiaj jajecznicę lub frittatę z warzywami :)
-MYŚL POZYTYWNIE! :)

Mam nadzieję, że chociaż jedna PRAWDZIWIE zmotywowana osoba już dzisiaj zacznie zmiany w swoim życiu :) Powodzenia!

48 komentarzy

  1. bardzo fajny post! :) ja ostatnio się w takich "lubuje" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A tośmy się zgrały z motywacyjnymi postami :) Bardzo fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój mi się szczególnie podoba, ten miał się pojawić wczoraj, bo pisałam go w łikend, ale urodziny bloga były :D

      Usuń
  3. też mi się podoba :) a ja jak w końcu chciałam wrócić na lepsze tory (moje ostatnie pół roku to wolałabym skreślić jeśli chodzi o dietę i ćwiczenia - zero diety, zero ćwiczeń) to mam kontuzję - przeciążenie stopy :/ :( no nic, ale walczę z kontuzją i staram się wybierać z jedzenia nie-śmieci. ;)

    a co do tej wagi, to faktycznie ona jest kiepskim wskaźnikiem zmian, ale ja np. mam tak, że najlepiej czuję się jak zejdę poniżej 60kg - i tu już nie jest ważne czy to jest 59,9 czy 56, ważne żeby było mniej niż 60 :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracaj, wracaj szkoda życia i zdrowia :P Dajesz siłowy, chodź na wizaz, zrobili nam pakernię :D Jak zaleczysz stopę to widzę Cię z nami ;)

      Ale lepiej w głowie się czujesz tak? To nie waż się wcale :P

      Usuń
    2. wiem, widziałam :D Twój wątek, Tygryska i Pauliny wrzuciłam do subskrypcji, więc widzę co się dzieje :D

      muszę porządne jedzenie sobie zaplanować na kilka dni i wrócić, bo teraz bez planu szybko polegnę, za dużo śmieci jednak bardzo niekorzystnie wpłynęło na moje nawyki, w tym duże uzależnienie od cukru mnie złapało, choć dobre jest to o tyle, że nie tyję tylko waga stoi w miejscu... ;)

      wieeem, że muszę wywalić wagę w kąt :P łatwiej mi będzie w przyszłym roku, jak pojadę na rok na studia do Luksemburga ;)

      Usuń
    3. noo ważenie jest straszne xd nie ważyłam się od czasów liceum chyba, aż jakoś z miesiąc temu stanęłam na wagę i oczom uwierzyć nie mogłam. Małe Słoniątko. Teraz chodzę struta tym, że 6 z przodu (to co z tyłu niech zostanie tajemnicą). Lepiej w głowie bym się czuła jakbym na wadze ujrzała 5 z przodu :D
      co nie zmienia faktu, że wszystko zrzucam na mój wzrost, bo gdybym była 10cm wyższa tooo wszystko by się jakoś rozciągnęło :P

      Usuń
    4. Tak + 10 cm do wzrostu i mnie sprawiłoby radość :D

      Usuń
  4. Zrobienie sobie zdjec bylo tym, co uswiadomilo mi jak bardzo sie zapuscilam i sepchnelo mnie na dno, zebym mogla sie od niego odbic. bardzo polecam to kazdemu. prownanie z nowymi zdjeciami po kilku miesiacach bylo swietnym przezyciem i dalo mi ogromnego kopa do dalszego dzialania.
    zapisywanie tego co zjadam rowneiz sie u mnie genialnie sprawdzilo, a poczatkowe liczenie kcal pozwolilo nie tylko poprawic nawyki, co nauczyc se odpowiednich proporcji i zwiekszyc swiadomosc w wybieraniu wartosciowszych produktow. wlasciwie od tego zaczelam moja droge, od liczenia wlasnie.

    co do mleka w proszku: ostatnio w sklepie nie moglam znalezc ANI JEDNEGO kefiru czy maslanki bez mleka w proszku... :( plaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, właśnie na początku poukładanie w głowie i nauka proporcji, wartości itp wiele ułatwia :) Nie tracimy czasu na niepotrzebne błędy.

      Oglądałaś "wiem co jem"? :D Moja mama specjalnie bierze okulary na zakupy, żeby poczytać i nie kupować tych z mlekiem w proszku ;)

      Usuń
    2. tak, ogladalam :D ale mleka w proszku unikam w nich od dawna :)
      program bosackiej bardzo cenie

      Usuń
    3. u mnie są świetne produkty lokalne, bez mleka w proszku:)

      Usuń
    4. Ja też, chociaż nie ze wszystkim się zgadzam w tym programie ;)

      Usuń
  5. to tak jest, ćwiczy się 2-3 dni i nakręca na kolejne ćwiczenia każdego dnia, ale jak już się zawali to by się zawalało po całej linii i kilka dni pod rząd, ciężko się z tego otrząsnąć...
    zrobienie zdjęć dobra sprawa:D bo sama widzę u siebie w ten sposób efekty,mimo iż kg poszły w górę i cm w niektórych miejscach też

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym czytała siebie, zarówno w kwestii utraty motywacji jak i zdjęć. U mnie też nie ma spektakularnych spadków w kg czy cm, ale zdjęcia mówią same za siebie. Od pewnego czasu uważam, że ważniejsze są proporcje w sylwetce a nie jak najmniejsze obwody. W niektórych miejscach warto jest troszkę dodać cm :)

      Usuń
    2. ja "przytyłam" od zeszłego roku 5/6 kg. Widać, nie widać nie wiem, podobam się sobie bardziej ;) waga to zło

      Proporcje zdecydowanie są ważne :)

      Usuń
  6. mądrze napisane:) ja od 3 dni walczę znów na pełnych obrotach:)

    OdpowiedzUsuń
  7. niezwykle przydatny post! tez wiem po co to wszystko robie, ale czytanie takich rzeczy sprawia, ze bardziej utiwerdzam sie w tym przekonaniiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Pisanie takich postów jest trudne, ale wiem, że ogromnie motywują i mnie takie na innych blogach :)

      Usuń
  8. Przez brak motywacji wiele osób poddaje się już na początku swojej drogi. Kolejnym problem to wyznaczenie sobie celu, który jest niemożliwy do osiągnięcia z pewnych powodów np. jak niektórzy chcą chudnąć po 10kg na miesiąc i najlepiej siedząc na kanapie i zajadając się paczką chipsów ;-)

    A więc dziewczyny ruszamy się z domu, bo piękna pogoda za oknem i efekty przyjdą same!:)

    Pozdrawiam i będę częściej wpadać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nierealne cele podcinają skrzydła i są skazane na niepowodzenie od początku. Frustracja to wróg zdrowia i atrakcyjnego zdrowia.

      Dzięki :)

      Usuń
  9. Co ja tu będę się rozpisywać? Dziękuje :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie wprowadzam sukcesywnie kolejne zmiany do mojego zdrowego trybu życia. Metodą prób i błędów próbuję ustalić swój jadłospis i właśnie zrobiłam jeden wielki błąd - zjadłam za dużo otrębów, przez co już myślę, że mnie rozsadzi od środka. Chyba muszę zmienić taktykę i zamiast czytać o właściwościach po zjedzeniu czegoś, powinnam to zrobić wcześniej... :)

    Swoją drogą bardzo dziękuję za ten post motywacyjny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o , o otrębach pisałam- nie wolno przesadzać, by sobie kompletnie nie zniszczyć organizmu! :)

      Usuń
  11. Kochana dziękuję. Potrafisz w tak niewielu słowach ująć wszystko. Justyna.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  12. motywujesz jak nikt, mój ulubiony post :)

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny post, a pod radami dla początkujących podpisuję się obiema rączkami i nogami; faktycznie miałam problem z wyrzuceniem śmieciowego jedzenia, ale jak się nie opróżni półek, to w końcu dokupuje się inne śmieci, by wykorzystać te, które już mamy - błędne koło. Do listy składników, których unikam jak ognia dodam także glutaminian sodu - pięknie rozwala on hormony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie korzystam z gotowych dań i przypraw, a zapach glutaminianu (to chyba on, przez niego wszystko pachnie podobnie) wyczuwam z daleka i mnie obrzydza ;)

      Usuń
  14. Nigdy nie patrzyłam na to od tej strony, choć wiedziałam że jeden upadek nie powinien wpływać na całość to zawsze coś mnie kusiło żeby całkowicie puścić sobie hamulce;/ Na razie staram się wrócić do regularnych ćwiczeń:) Idzie mi całkiem nieźle choć chciałabym więcej treningu siłowego ale jakoś tak mi wstyd podejść na siłowni do ciężarów:) kompletnie się na tym nie znam i nie chcę robić z siebie pośmiewiska:) Na razie pykam na maszynach ale chciałabym poćwiczyć trochę z ciężarami:) mam nadzieję że się przełamie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz co? Ostatnio maniakalnie czytam Twojego bloga, stare wpisy, nawet po kilka razy... dajesz mi dużą motywację i ogromnego kopa do zmian, nie tylko w żywieniu, ale również podejściu do ćwiczeń, siebie. Kolejny wieczór spędziłam pod znakiem ćwiczeń z Zuzką - to nic, że czas znalazłam dopiero o 21. Ważne, że zebrałam się w sobie i w końcu zaczęłam coś robić, dając z siebie wszystko. A Ty masz naprawdę w tym ogroooomną zasługę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejście do siebie jest zawsze na pierwszym miejscu :) W głowie masz sukces i najpierw trzeba ogarnąć dobre myślenie, a reszta również się ułoży :)
      Bardzo dziękuję za miłe słowa, bo takie komentarze z kolei motywują mnie do dalszej pracy :)

      Szczerze to ja 20 minut temu skończyłam siłowy, zazwyczaj wcześniej niż 21 nie ćwiczę ;) chyba, że wykorzystuję drzemkę synka w ciągu dnia, ale to rzadko. Mam wtedy mnóstwo innych obowiązków ;) Sama rozumiesz na pewno :D

      Usuń
  16. Fajny post- myślę bardzo podobnie- wszystko to kwestia priorytetów :) I nie można myśleć "wszystko albo nic" i poddawać się przy małym niepowodzeniu, tylko konsekwentnie dążyć do celu.
    Pisałam o tym trochę więcej u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Moja motywacja byly jeansy ze studiow;-) zaczelam biegac i cwiczyc i lepiej sie odzywiac. Bron boze zadne diety eliminacyjne bo to najwieksze zlo jakie mozna wymyslic. Po roku 7 kg mniej, w talii upragnione 60 cm i w udzie 47 . Zakupy to czysta przyjemnosc bo wszystko lezy idealnie:-) teraz troche zmuszona do odpoczynku - siodmy miesiac ciazy ;-) ale taka ciaza po doprowadzeniu sie do porzadku to swietna sprawa. Nie musze brac zadnych dodatkowych witamin- zelazo pomimo yego ciagle w normie; prawie 30 tydzien i tylko 5 kg do przodu , cellulit nie wraca pomimo hormonalnej burzy no i najfajniejsza rzecz- nie trzeba kupowac wiekszych ubran bo ciagle wiekszosc pasuje:-) i juz nie moge sie doczekac zeby sie porzadnie spocic na treningu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja pracuję na organizm najlepiej przystosowany do przyjęcia drugiej ciąży :) Nie ważne, czy to będzie za rok, czy za 5 lat już o tym myślę :)

      Ubrania też nosiłam "swoje" niemal do końca :D

      Usuń
  18. bardzo przydatny post:) przeczytałąm go jednym tchem

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo lubię Twojego bloga i często zaglądam. Jestem na poczatku przygody ze zdrowym trybem życia, staram się wyeliminować słodycze(co idzie niezle, po prostu nie kupuję nic slodkiego ;). Nie ukrywam, że jestes dla mnie autorytetem, stąd prośba- wiem, że podawałaś źródła białka już na blogu, ale czy bylabys sklonna sie podzielić jakimiś przepisami z ich wykorzystaniem?:) brak mi juz pomyslow! :D
    Pozdrawiam Cię ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Oczywiście w miarę możliwości będę dodawać przepisy, ale ja nie jem szczególnie wymyślnych potraw :D

      Usuń
    2. rozumiem rozumiem, ja tez; mówiac szczerze mam juz doc salatki z tunczyka jajka i czerwonej fasolki :D

      Usuń
  20. Bardzo mądry post. Powinien znaleźć się na głównej stronie Onetu zamiast bzdur typu " Przez pół roku jadła tylko jabłka i schudła 20 kilo" czy tym podobnych... Myślę, że jedne sukcesy napędzają drugie - aktywność fizyczna to zdrowe uzależnienie, które pociąga za sobą kolejne pozytywne wydarzenia, zresztą fajnie to rozpisałaś w swoim schemacie. Ostatnio zauważyłam, że w okresach, kiedy jestem najbardziej zabiegana i nie wiem do czego ręce włożyć motywuje mnie świadomość tego, że nie chcę robić kroku w tył... i okazuje się, że te 30-40 minut na trening dziennie to się zawsze znajdzie :) I że nawet jak wybiegnę z domu bez nagotowanego jedzenia na caly dzień to można wykombinować tak, żeby nie jeść zupy z proszku. Stare hasło, że chcieć to móc zawsze aktualne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Zgadzam się, że sukces w dążeniu do lepszej sylwetki motywuje ogromnie :) No i apetyt rośnie w miarę jedzenia ;)
      Chcieć to móc- dokładnie!

      Usuń