9 kwietnia 2014

399. "Lepiej patrzę na siebie i jestem radośniejsza" - też tego chcesz?

Witajcie!
Przekaz dzisiejszego postu jest prosty.
Jedz normalnie (nie, 1800 kcal to nie jest dużo), ćwicz całe ciało i pokochaj siebie! :)

Nie jesteś jedyną dziewczyną, która zastanawia się, czy zwiększenie kalorii nie przysporzy więcej szkody (czyt. kilogramy na plusie), niż pożytku.

Przeczytaj pewien komentarz. Bardzo dla mnie ważny. Myślę, że będzie przydatny dla każdej dziewczyny, która boi się więcej jeść, bo boi się przytyć.

Ania napisała w komentarzu do postu o obliczaniu zapotrzebowania, czyli TU:
"Ten post mi bardzo pomógł. W wyniku mojej własnej głupoty skopałam sobie metabolizm. Jadłam za mało, matko, ja się jedzenia bałam! Węglowodany to było dla mnie zło..Podkreślam, że ćwiczę codziennie rano i jadłam chyba tyle co moje minimalne zapotrzebowanie na leżenie i pachnienie. A treningi to była Zuzka i do tego zawsze jeszcze coś...Wpadłam w takie błędne koło, przez dwa miesiące katowałam się dwoma treningami dziennie, a jadłam co kot napłakał. Nie wiem co mi wtedy odbiło...
Aktualnie wracam na właściwe tory, kupiłam program treningowy z Fitness Blender po to by nauczyć się dobierać ćwiczenia, a raczej nie walić codziennie cardio, intensywnych interwałów czy dzień w dzień ćwiczeń na tyłek. Dzięki temu mam więcej energii, jestem bardziej zadowolona, a co najważniejsze to lepiej patrzę na siebie i jestem radośniejsza. Dzięki temu postowi, który znalazłam przypadkiem, wyliczyłam sobie wszystko. Przyjęłam 1800kcal, to i tak duży skok w ilości kcal. Rozkład BTW 135/60/180, nie wiem czy uda mi się wepchnąć w siebie tyle. Już od dwóch tygodni jem więcej bo prowadzę dziennik i zauważyłam, że chyba metabolizm trochę lepiej sobie radzi bo teraz częściej czuję, że zaczynam się robić głodna. Jak mało jadłam to tak nie miałam. Ważę 55,5kg, mam 166cm wzrostu i zależy mi na tym żeby pozbyć się tłuszczyku bo przez moją głupotę się otłuściłam.
PS: Fajnie jest móc jeść i cieszyć się tym! Co prawda wszystko muszę ważyć i pewnie będzie tak przez dłuższy czas żebym nie obniżyła kalorii ale i tak jestem jakaś taka szczęśliwsza ;-)"

PS. Uzyskanie sylwetki dziewczyn ze zdjęcia to praca liczona w LATACH treningów z trenerem (nie dywanówek, ale z ciężarami jakich nie powstydziłby się mężczyzna), liczonej i dopasowanej diety, suplementów, wielu innych czynników. To jest sylwetka bardzo trudna do osiągnięcia, więc jeżeli nie chcesz tak wyglądać to z pewnością nie będziesz. Nawet jeżeli ćwiczysz z hantlami :)

Dzisiejszy wieczór spędzam na dokładnym studiowaniu kalkulatora BTW i mam nadzieję, że ten czas, który już na to poświęciłam i kolejne godziny nie pójdą na marne, a moje posty Wam się przydadzą. 
Co to będzie? Niespodzianka! :D
Ale jak ktoś zgadnie to mam nagrodę :)

43 komentarzy

  1. chciałabym kiedyś opanować wyliczanie kalorii i rozkładanie proporcji na posiłki, ale z drugiej strony, mam straszny problem...kocham gotować, kocham jeść....ach....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham gotować i jeść i to w niczym nie przeszkadza :)

      Usuń
  2. Czyżbyś robiła dla nas przykładowe jadłospisy? :D Nie, chyba za dużo wymagam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja odkąd pamiętam ważę powyżej 70. Po ciąży bardzo długo ważyłam 89. Teraz 80. Przydałby mi się osobisty kucharz i trener :)

    OdpowiedzUsuń
  4. całe szczęście że jest ktoś taki jak Ty, kto uświadamia nas o tak istotnych rzeczach! DZIĘKUJEMY :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam pojecia co przygotowujesz, ale juz sie ciesze na jakis kolejny post.

    OdpowiedzUsuń
  6. ''Uzyskanie sylwetki dziewczyn ze zdjęcia to praca liczona w LATACH treningów z trenerem (nie dywanówek, ale z ciężarami jakich nie powstydziłby się mężczyzna), liczonej i dopasowanej diety, suplementów, wielu innych czynników. To jest sylwetka bardzo trudna do osiągnięcia, więc jeżeli nie chcesz tak wyglądać to z pewnością nie będziesz. Nawet jeżeli ćwiczysz z hantlami :)''

    Smutno mi się zrobiło.. ;)
    Idealne sylwetki na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem, dla mnie też są idealne :) Ale nie łudzę się, że hop siup i będę tak wyglądać :)
      Ponadto jak czytam, że po 50 przysiadach w ciągu 2 tygodni komuś przyrosły mięśnie w udach to się zastanawiam czy tylko ja mam takiego pecha, że przysiady z dobrym kilogramem i nic :D

      Usuń
    2. Natalia, może jakiś przeszczep jąder? Powinno pomóc na takie problemy :D
      Kiedyś usłyszałam, że dziewczyna chodziła miesiąc na siłownię i zrobiła się ogromna i ociężała, to musiała być jakaś guru fitnessu-predatorka.

      Usuń
    3. Może chodzi raczej o puchnięcie...

      Usuń
    4. Nie, dzięki ze swoimi jajnikami czasem nie daję sobie rady, jąder to już kompletnie bym nie ogarnęła :D

      Usuń
  7. Twoje posty zawsze są pełne motywacji a Ty jesteś dla mnie ogromną inspiracją! :) nie mogę doczekać się tego postu, nie mam pomysłu, co to mogłoby być ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. może ten kto zgadnie uzyska pomoc w wyliczeniu zapotrzebowania i ułożenia jadłospisu? :D bardzo bym chciała :D teraz jem 'na oko'. Tyle ile potrzebuje, zdrowo i różnorodnie :) Przynajmniej się staram. Bo ja znów wpadłam na początku w monotonie. Na obiad ryż, kurczak i warzywa. Nie wiem dlaczego. Może z lenistwa....
    CZEKAM NA NOWY POST!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. nie znam się na tym, dlatego pytam- jak mozna nie jedząc nic, prawie nic, się "otłuścić"?
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedy mało jemy bardzo zwalnia nasz metabolizm, więc organizm, który nie dostaje odpowiedniej dawki energii w kaloriach zaczyna odkładać tłuszczyk żeby przetrwać, jest to normalna reakcja obronna organizmu, dlatego te wszystkie diety 1000 kalorii albo głodówki są bez sensu, bo zwyczajnie nie chudniemy podczas nich z tłuszczu, bardziej z masy mięśniowej.

      Usuń
  10. Mam ten sam problem.. Już niedowagę.. Trenuje (gdyż między innymi to też mój "zawód"), ale mam jakąś taką blokadę, przekroczyć 1650-1700 Codziennie sobie tłumacze, że to więcej szkody, niż pożytku, ale chyba brakuje mi rzeczywiście poparcia się (w realu) konkretnym przykładem osoby, która je i wygląda.. Od dawna już próbuje sobie wyznaczyć ile jeść, aby chociaż utrzymać wagę! :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpis dokładnie mówiący o moim problemie,hmmm cóż za przypadek:D Jednak cieszę się że piszesz o tym,może Ci którzy mają takie problemy łatwiej je rozwiążą.

    No i ciekawe co tam szykujesz w kolejnym wpisie,chyba nie zasnę w nocy,zdradź ten sekret:D

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko! Nie wiedziałam, że mój komentarz tak zadziała, pozytywnie oczywiście! Dziewczyny ja codziennie ze sobą walczę, to straszne co człowiek w krótkim czasie może sobie zrobić, bać się zjeść więcej, wmawiać sobie, że od razu przytyje. Dla kogoś kto nie ma takich problemów to wydaje się oczywiście śmieszne ale wiem, że niestety większość kobiet tak ma...
    Byłam ostatnio u znajomych i oczywiście nie mogłam zabrać wagi i skrupulatnie wg. dziennika sobie liczyć i...było mi dobrze, że jadłam, że w końcu przestałam za każdym razem odmawiać i nie miałam wyrzutów sumienia, nie zrobiłam specjalnie dodatkowe treningu. Zrozumiałam, że umiar jest najważniejszy.
    Teraz jem, czasami nawet więcej niż wg. dziennika, a tu skubnę suszone morele bo mam po prostu ochotę albo sobie zjem trochę więcej orzechów i chyba muszę zwiększyć moje racje żywnościowe :D. I nie, nie przytyłam, przynajmniej nie w kg. Zwiększyłam ilość kcal i może na początku czułam się ociężała ale teraz wszystko wraca do normy, jestem naprawdę z siebie dumna! :)
    Staram się nie jeść niezdrowych rzeczy, nie jem żadnych produktów light, spożywam węglowodany głównie złożone i dbam o odpowiednią ilość białka oraz tłuszczy, które jak już wiem są ogromnie ważne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukałam kontaktu do Ciebie ale nie znalazłam. Czy mogłabyś napisać do mnie na e mail lub podać swój?:) Chętnie porozmawiam z kimś kto ma podobny problem...

      Usuń
    2. Ehh ja chyba mam podobny problem..teraz juz i tak jest ze mną lepiej ale jeszcze parę tygodni temu to ledwo żyłam. Potrafiłam spozywac ok. 1100-1400 kcl a przy tym prawie codziennie chodziłam na siłownie. Teraz przynajmniej jem wiecej węgli ale i tak mam lekką schizę że jak dobijam do ok 190g to przytyje i mam wyrzuty sumienia..a wg. obliczeń powinnam jeść ok 263-294g. Jakby tego było mało są takie dni, gdy ciągle myślę o jedzeniu, ilości posiłków, co i kiedy zjem i martwię się na zapas czy przypadkiem za ileś tam godz. nie bd głoda..a ja wiem ze to już jest chore ;/

      Usuń
    3. Ja też tak mam, myślenie o jedzeniu przyprawia mnie już czasami o ból głowy bo wszystko muszę zaplanować, odliczać ale mam nauczkę i sama do tego doprowadziłam, jestem tego świadoma. Zaczęłam jeść więcej jednak często mam wyrzuty sumienia, wtedy na spokojnie sobie tłumaczę, że przecież chce mieć ładne ciało, a to oznacza, że muszę jeść zdrowo i porządnie. Dbam głównie o to by jeść odpowiednio dużo zdrowych tłuszczy ponieważ aktualnie nie mam okresu i mam nadzieję, że ten błąd również naprawię. Mam również wpadki np. nagle mam zachciankę i rzucam się na coś, to pozostałość po czasie jedzenia zbyt małej ilości kcal bo wtedy od czasu do czasu po prostu przychodził momentu, że wkładałam do gęby co było pod ręką, teraz staram się żeby to były daktyle czy suszone morele, wtedy wiem, że może i zjem więcej ale chociaż nie będzie to jogurt light czy inne śmieci.

      Usuń
    4. Setterka wysłałam Ci wiadomość :)

      Usuń
  13. Czy to będzie przykładowy jadłospis/dieta takich zawodowych fitnesek,coby uświadomić ludziom,że aby tak wyglądać i budować mięsnię,trzeba DUŻO jeść?:)

    OdpowiedzUsuń
  14. ja w sytuacjach stresowych zwyczajnie nie potrafię jeść, do każdego posiłku ledwo się zmuszam i wydaje mi się, że nie przekraczam nawet 1100 kalorii :/ matura za miesiąc, obiecuję sobie że po tych wszystkich egzaminach wracam do swojej normalnej diety (a nie sok kubuś + ciasteczka zbożowe) i regularnych ćwiczeń, już nie mogę się doczekać, ale ciągle myślę o tym, jak bardzo sobie rozregulowałam cały metabolizm :( ale z dwojga złego chyba lepsze jest niejedzenie w stresie niż obżeranie się jak świnia

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tam chciałabym tak wyglądać, ale jednak staram się sobie stawiać REALNE cele :))) podejrzewam, że to będzie jakiś zestaw postów, ale o czym nie mam pojęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dywanówki :P Fajna nazwa :D
    Ciekawy post. Przeczytałam dziś po południu i przy kąpieli jeszcze mi w głowie siedział... Ale jakoś czasami trudno mi przestawić się na myślenie: 'pokochaj ciało, jakie masz' .... Walczę z tym.

    www.eatsmart4ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobrze, że zaznaczyłaś iż te dziewczyny ze zdjęć dochodziły do tego wygląda LATAMI, ahh Michelll i ten jej tyłek :))
    Ja myślę, że studiowałaś kalkulator, ponieważ chcesz nas uraczyć jakimiś super jadłospisami :)))

    OdpowiedzUsuń
  18. "To jest sylwetka bardzo trudna do osiągnięcia, więc jeżeli nie chcesz tak wyglądać to z pewnością nie będziesz. "

    Nie rozumiem czegoś chyba w tym zdaniu. Ja chcę, ale tak wyglądać nie będę, chyba że całe życie okręcę wokół formowania ciała, zrobię sobie wiele wyrzeczeń i zaryzykuję nieco zdrowiem. A i tak mam inne tendencje cielesne i bardzo, bardzo ciężko byłoby mi dojść do sylwetki tej pani. Że nie wspomnę o zdrowiu, które by mogło ucierpieć (już ucierpiało od wielu kombinacji). Bo dojście do ideału sylwetki nie zawsze jest zdrową drogą tzn. nie dla każdego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość dziewczyn nie chce tak wyglądać. Piszą do mnie, że boją się ćwiczyć z hantlami i przesyłają takie zdjęcia jako przykład jak wyglądać nie chcą :)

      Uważają, że te sylwetki są "męskie", "masywne" więc uspokajam- kto nie chce na pewno nie będzie tak wyglądać, bo tylko szereg wytycznych (właśnie trening, dieta, suplementacja, długi czas) składa się na taką sylwetkę :)

      Ja również bardzo bym chciała, ale nigdy nie będę tak wyglądać. Musiałabym całe swoje życie podporządkować budowaniu sylwetki, a zwyczajnie nie mam takiej możliwości. Podobne dziewczyny żyją z konkursów, ale przede wszystkim z sesji zdjęciowych- są modelkami fitness. :)
      Także to ich całe życie.

      Zgadzam się w pełni z Tobą, że dochodzenie do takiej sylwetki, a najbardziej do bardzo niskiego poziomu tłuszczu w organizmie to nie jest zdrowy proces. Dlatego próbuję uświadomić dziewczyny, że takiej sylwetki mieć nie będą, jeżeli nie chcą :)

      Usuń
    2. A co jeśli chcą?:D

      Usuń
    3. To muszą być wiadome, że to nie jest łatwe i szybkie do osiągnięcia :)

      Usuń
    4. No właśnie. Sama nie dawno zrozumiałam że lepsza taka sylwetka niż patyczaki... Jednak warto też uświadomić sobie że to co przedstawiają powyższe zdjęcia to tak jak pisałaś lata przygotowań i niekiedy opieka specjalistów.

      Usuń
  19. Stawiam, że to będą przykładowe jadłospisy ;) zdrowe, pyszne i o odpowiedniej kaloryczności :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Natalia, jak zawsze świetny tekst:) to się powinno promować:)
    cały czas walczę ze sobą, w tym tygodniukontrolnie wpisałam do kalkulatora moje jadłospisy (po mojej żywieniowej rewolucji z Tobą pilnuję jedzenia) - ostatnio stresy w pracy mnie dopadły - jadłospis - 1300kcal, wstyd. Trener mnie za to zganił, jak tu trenować do triathlonu jak zaraz się przewrócę. Dzisiaj będzie wzrorcowo :) ponadto czytam teraz świetną książkę o wadze startowej (głównie przy sportach wytrzymałościowych jakim jest mój triathlon) i chcę ją wkrótce zrecenzować na blogu - każdy powininen ją przeczytać, świetnie ułożona wiedza, która czasami jest chaotyczna przy wspomaganiu się internetem :)
    trzeba promować zdrowe jedzenie, dziękuję stokroć za to :):):)

    OdpowiedzUsuń
  21. Myślę że chcesz nam pokazać przykładowe jadłospisy. Ale jako że swoje juz wiele razy układałaś i jest to dla Ciebie dość łatwe, a jesteś ambitna to pójdziesz o krok dalej. Być może pokażesz kilka jadłospisów dla różnych osób (przykładowych, bo to i wzrost i nasza waga też wpływają na podstawową przemianę materii, a aktywność fizyczna na ponad podstawową przemianę materii). Jak wiadomo każdy organizm jest indywidualny i tego nie przeskoczymy, rozkład BTW który świetnie działa na koleżankę nam może wręcz zaszkodzić.
    Być może, byłoby to wręcz ideałem otwierającym (mam nadzieje) ludziom oczy, pokażesz zapotrzebowanie narządów na energię. Strasznie mnie denerwuje przedstawianie ile kcal spalamy podczas jakiejs czynnosci, przecież jadąc na rowerze, biegnąc czy pływając nie wydatkujemy tej energii jednynie na ruch. Ciało musi wciąż dbać o narządy. Liczyłam z koleżanką podstawową przemianę materii koleżanki czyli energię potrzebna jej organizmowi jedynie do utrzymania się przy życiu i właściwej pracy narządów i wyszlo nam ok 1400-1500kcal. Schodzenie poniżej tych wartości aż woła o zachwianie zdrowia i późniekszy efekt jojo.
    Rozbawiaja mnie takie osoby myślące że po miesiącu na siłowni będą kulturystami, ale to chyba trzeba doświadczyć tego na sobie żeby zrozumieć że tak nie jest. Sama wczesniej byłam przerażona na myśl o tym. Teraz ćwiczę na siłowni trzeci tydzień i nie mam ani bicepsów jak koks, absa czy monstrualnych mięśni na udach. Za to czuję się silniejsza i pewniejsza siebie. Mam poczucie że w końcu coś robię, aktywnie dąże do czegoś, zamiast stać w miejscu i liczyć na cud (wcześniej tak robiłam).
    Sorka że tak sie rozpisałam.
    Czekam na kolejnego posta i oby był szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo Ci dziękuję Natalio za kolejny mądry post, który pomaga mi wrócić do względnie chociaż rozsądnego myślenia. Bardzo sobie cenię twoją równowagę i spokój, dzięki tobie przestaję (powoli) patrzeć na wszelkie kwestie fitnessowe z taką nerwowością i paniką. Jednak mam kilka wątpliwości, które być może ktoś pomógłby mi rozwiązać. Otóż ważę ok. 70kg (nie wiem dokładnie, coś w okolicach) i mam 171cm wzrostu, noszę rozmiar zwykle 40-42. Jestem gruszką. Trenuję 5-6 razy w tygodniu. Siłowo (treningi siłowe z Fitness Blender, 2xw tygodniu nogi i tyłek 2xramiona, plecy, klatka), ciężary podnoszę od listopada. Poza tym robię HIITy z Fitness Blender 1-2x na tydzień i ok. 1x na tydzień jakiś ZWOW. Do tego dorzucam ok. 1-2 sesje cardio kickboxingu (też z fitness blender) i w większość dni jakąś podstawową yogę (długość od 15min do 1h). Przez te miesiące z pewnością nabrałam trochę mięśni (widzę zmiany w ramionach, nogach, plecach, widać lekki zarys mięśni, ramiona są jakby bardziej "kwadratowe"), poza tym np. uda mam już twarde i jędrne. Także treningi zdecydowanie działają. Ćwiczę zresztą już od roku, tyle, że przed listopadem były to głównie rozmaite hopsanki ;) Jednak mimo poprawy jakości ciała to nie spadam zbytnio w wymiarach (a już na pewno nie w wadze), poza tym jeżeli przestaję pilnować jedzenia (co mi się zdarza) to tyję bardzo szybko i dużo. Wiem, że są za to odpowiedzialne moje wahania: od jedzenia normalnie lub dużo do jedzenia bardzo mało. Jeszcze w lutym jadłam ok 1300kcal, w końcu postanowiłam się ogarnąć (po kilku wpadkach i objadaniu się) i zaczęłam jeść ok 2000kcal jakieś trzy tygodnie temu. Od tego czasu chudnę (powoli i nie z bioder, ale cóż), zanotowałam ogromną poprawę w jakości treningów (zwiększyłam obciążenie i ruszam się szybciej) i jakości ciała również, wszystko to mimo że miałam nawet przez te trzy tygodnie parę dni jedzenia sporo niezdrowych rzeczy(jednak generalnie jadłam czysto i różnorodnie). Jednak moje zapotrzebowanie kalkulatory wyliczają na od 2400kcal do 2660kcal. I tu pojawia się (wreszcie) moje pytanie. Czy lepiej będzie jeżeli zostanę teraz przy tych 2000kcal czy powinnam zwiększyć kaloryczność do 2200, aby jeszcze mocniej rozbujać metabolizm? Szczerze mówiąc, bardzo się boję, że przytyję albo, że przestanę chudnąć. Z drugiej strony nie chcę znów jeść zbyt mało, zwłaszcza, że wiem iż gdybym od początku jadła tak jak teraz a nie przeplatała głodówki z objadaniem to teraz byłabym znacznie szczuplejsza. Chciałabym jeść te 2200kcal, może nawet więcej, ale boję się, że to wpłynie niekorzystnie na mój rozmiar. Wiem też, że w gruncie rzeczy nie mam nadwagi, więc nie powinnam cisnąć z dietą, zależy mi jedynie na zmniejszeniu tyłka (nogi mam już całkiem w miarę ładne, a żebra już są lekko widoczne). Stąd też fajnie by było zacząć jeść jeszcze bardziej solidnie, tylko że właśnie... Ten strach przed utyciem...
    P.S. Zdecydowanie najbardziej podoba mi się pani ze środkowego zdjęcia. Troszkę tłuszczyku, dużo mięśni to mój ideał :) Wychudzone, płaskie laski bez energii totalnie do mnie nie przemawiają. I ta pupa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj normalnego planu siłowego, po którym dodasz około 20 minut aerobów. W inne dni odpoczywaj lub rozciągaj się. Spróbuj mniejszej ilości ćwiczeń, aby sprawdzić reakcję organizmu. Zapotrzebowanie kaloryczne oblicz do orientacyjnej wagi docelowej, ale niezbyt niskiej. No i nie można być pół roku bez przerwy na bilansie ujemnym. Modyfikuj kalorie, dokładaj w dni treningowe jedzenia.
      Może tak być, że dieta nie jest do końca zbilansowana i dopasowana do Ciebie, stąd mniejsze efekty. Nade wszystko jednak patrz na siebie, rób zdjęcia - mniej przejmuj się centymetrem i wagą :)

      Usuń
  23. Święta prawda! Należy jeść mądrze co nie znaczy malo :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo znajomy komentarz. Ja jeszcze rok temu jadłam 1500 kcal przy treningach 5 razy w tygodniu i pracy w hotelu, która wymagała ode mnie m. in. noszenia łóżek. Dziwiłam się, że nie chudnę... Teraz moim celem jest 2100 kcal, jednak ostatnio wbiłam w dziennik mój, jak mi się wydawało; jadłospis idealny - wyszło 1700. Teraz codziennie jem awokado, piję oliwę, żeby wyrównać to tłuszczem. Póki nic nie wymyślę zmniejszę ilość treningów z 5 na 3 razy w tygodniu.
    A z kobietami i ciężarami to będzie wieczna batalia. Mój drugi trening na męskiej siłowni był lekko krępujący, wszyscy się gapili jak brałam sztangę, prawie zbierali zakłady czy przypadkiem się z nią nie przewrócę. To samo, gdy robiłam swing z 12 kg kettlem. A dziewczyny na tej siłowni okupują tylko bieżnie. Dzisiaj organizują grupowy trening crossfit, ale obawiam się, że nie wytrzymam presji 1-2 baby kontra zgraja facetów ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Miałam mega dużko kompleksów - dzięki fitnessowi, zdrowemu trybu życia wyszłam z tego!

    OdpowiedzUsuń
  26. U mnie właśnie dieta jest "piętą achillesową"... :( Nie umiem zdrowo się odżywiać...

    OdpowiedzUsuń